sobota, 31 października 2015

Konkurs na najlepszy grób

...oraz płaszczyk.

Jak zwykle ładne - bo moje

Nadeszło moje ulubione święto w roku, mianowicie Wszystkich Świętych, Zaduszki, Święto Zmarłych, jak kto tam to nazywa (jeszcze może być Helloween i Dziady, ale tu zaraz będzie poruszenie, że pogańskie święta. Co tam, odprawmy Dziady!). W skrócie wszyscy wiedzą o co chodzi. Jest to oczywiście również czas opływania harcerzy w pieniążki - Akcja Znicz!
Trip po grobach, cmentarny maraton. Przygotowania zaczynają się kilka dni wcześniej. Wyciągane są z szaf wszystkie możliwe cenne skarby. Plecaki i torby zawierają tylko najważniejsze rzeczy: zapas zniczy, pieniądze na świeże kwiaty, zapas zapałek, zapalniczek oraz profesjonalnych zapalarek do zniczy, suchy prowiant (kanapeczki, owoce, cukierki - nic nie może nas zaskoczyć), termosy z ciepłą herbatą/kawą, zapas ciepłych szalików, czapek, rękawiczek,śpiwór i namiot (w razie gdyby trzeba było gdzieś przekoczować), kilof (żeby dostać się bez problemu do każdego tramwaju). Każdy tak zaopatrzony może wraz ze swoją bliższą i dalszą rodziną wybrać się na cmentarze - wszystkie okoliczne - aby odwiedzić groby rodziny, znajomych, rodziny znajomych oraz znajomych rodziny. Albo coś takiego. Wcale nie mówię, że to źle, bo chyba pamięć po zmarłych jest ok, ale po co manifestować to TYLKO raz do roku? W dodatku w taki sposób (czyli poprzez konkursy na najlepsze: groby i płaszczyki)? Przez większość swojego dotychczasowego życia nie bardzo orientowałam się gdzie idziemy, komu "palimy świeczkę" (Jezu, jak to głupio brzmi) i kto do jasnej Anielki jest kim w tym zbiorze ludzi krążących po cmentarzu.
Wrócę do tytułu posta. 
Także co roku odbywa się niepisany konkurs na najlepszy grób. Każdy kupuje jak najlepsze, najładniejsze, największe kwiaty, znicze, wiązanki. I wszystko musi do siebie pasować. Kwiaty i znicze w jednakowym kolorze (albo przynajmniej zbliżonym), bo jak nie będą to zmarli na pewno się pogniewają. ("Janusz, popatrz - Kowalscy znowu mają lepsze kwiaty. Synu, idź i kup lepsze. Nie tak, źle to stawiasz. W prawo, no w prawo. Nie tak bardzo! No. Ten biały przestaw do przodu. A ten jest jakiś taki mały, daj go do tyłu. Źle ułożyłaś te kwiaty, popraw to. Nie tak, wszystko ja muszę robić. O, nareszcie, tak dobrze. Co to jest? To są te lepsze kwiaty? Przecież nie pasują do kompozycji" etc. etc.)
Kolejna rzecz: płaszczyki. Wszyscy wyciągają najlepsze kurtki, futra, swetry, szaliki etc., tylko po to, żeby pochwalić się na cmentarzu - tak, też tego nie rozumiem. Nad cmentarzem i w kościele unosi się ten znajomy zapach naftaliny, ah, już czuć listopad! 
I sztuczność znajomych i rodziny przy grobach i między nimi: "Gdzie kupiłaś płaszczyk? Bo nowy chyba, a jaki ładny!", "Nie, nie już dawno kupiłam!". Między sobą posyłane sztuczne słodkie uśmieszki, a jak tylko odejdą - "Boże, ona znów założyła ten okropny płaszcz, czy ona nie ma lustra w domu?".
Esencja pierwszych dni listopada? Usta posklejane pańską skórką, zapach naftaliny i palących się zniczy, znajomi harcerze pod bramą główną cmentarza na Wólce oraz docinki starszego rodzeństwa. Co za tym idzie: konkurs na to, kto zje więcej pańskich skórek. Ludzie patrzący na innych z nadzieją, że mają lepsze znicze oraz z zazdrością - bo tamci mają lepsze te znicze!

Świąteczne pozdrowienia, pamiętajcie o odprawieniu swoich Dziadów!

leksa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za pozostawione komentarze - motywują do dalszego blogowania. Ale jeśli chcesz napisać tylko "wejdziesz i poklikasz mi linki?" możesz nie komentować. Lubię krytykę (masochizm?), ale konstruktywną.
Jakiś temat do omówienia - pisz śmiało, może uda mi się o tym napisać!