czwartek, 22 października 2015

Pory roku i co do nich mam

Dlaczego zawsze jest nie tak jak ja chcę?

Widok z Twierdzy Modlin na Narew wpadającą do Wisły - wtedy było całkiem ładnie (maj 2015)

Oczywiście, że wiem, że nigdy nie będzie tak jak JA chcę. Ale jako Polka (taki stereotyp pozwolę sobie przywołać) muszę narzekać. 

WIOSNA
Ładnie, ładnie. Co prawda początek nie jest zachwycający, bo jest szaro, wszędzie jest błoto i nadal jest zimno. Ale jak później się ociepli to jest coraz lepiej. Grube kurtki i płaszcze robią wypad do szafy, a my nareszcie cieszymy się jak głupi, że jest 12 stopni. Spoko, ja też prawie skaczę z radości. Na wiosnę niestety zaczynają również pylić wszystkie piękne roślinki. A jak się ma uczulenie na takie badziewie, to i trudno podziwiać wiosenkę przez załzawione i spuchnięte oczy. Trudno też jest się cieszyć jak leci z nosa prawie jak z kranu... Najgorzej. Za co jeszcze nie lubię wiosny? Za częste zmiany pogody, czyli wczoraj było 24 stopnie, a jutro będzie pewnie koło zera.

LATO
Kiedyś była to moja ulubiona pora roku (nie na darmo blog zwał się do niedawna "omg, it's summer"), ale kiedy uświadomiłam sobie, że nie ma co oszukiwać siebie i innych - przecież nie wielbię lata AŻ tak bardzo. Mam wrażenie jednak, że wszyscy tę porę roku sobie upodobali. Szczególnie dzieciarnia w wieku przedszkolno-szkolnym, bo przecież wakacje! Ja też zawsze kuszę się na ten argument. Dwa miesiące wolnego, no dwa! W tym roku co prawda cztery (!). Dobra, więc jest cieplutko, są wakacje. Ale jest też ZA gorąco. Najlepiej by było siedzieć bez niczego, ale nie wypada niestety. Najlepsze na lato jest nasze polskie morze. Tam przynajmniej nie jest aż tak gorąco (morska bryza i takie tam).

JESIEŃ
No niestety znów robi się zimno. Powtórka z wiosny: jednego dnia -1, następnego 15. Znów trzeba zacząć nosić te okropne kurtki, płaszcze, szaliki, czapki, grube bluzy... Jaki jest plus? Z resztą zimy też? Wraz ze spadkiem temperatury spada ilość zakochanych par na ulicach. Nie to żeby coś, bo wiem jak to jest być zakochaną, ale no ile można. Nie można tego wszystkiego robić w domu? Albo dyskretniej? #idźciesiękochaćgdzieindziej. Oczywiście są też plusy: robią się niesamowite plenery, bo drzewa są naprawdę piękne (już spaczenie: piękne zdjęcia, bo fajne ciepłe kolory), czasami jak zaświeci słoneczko to aż miło popatrzeć i wyjść na spacer. Jak pada też czasami fajnie: siedzenie w domu z książką i gorącą herbatką - marzenie.

ZIMA
Jeszcze zimniej. Jeszcze grubsze ubrania. Więcej szalików, czapek, swetrów, elektryzujące się włosy, a czasem i nawet zamarzające (!). Szkoda, że ostatnio zima w Polsce niestety w większości sprowadza się do śniegu z deszczem, zimnego wiatru i nieprzyjemnej wilgoci w powietrzu. Najgorsza rzecz: roztopiony śnieg wszędzie, drobny śnieg zawiewający w oczy. Plusy? Ładne widoczki, fajne zdjęcia można zrobić (jak nie odmarzną paluszki), ferie świąteczne i zimowe (co za tym idzie narty!), sylwester... No właśnie: święta. Lampki, choinka i te piosenki świąteczne... A nie, chwilę o tym będzie świąteczny post (ale już zdradziłam!). Znów można poczytać książkę, obejrzeć film, wypić gorącą czekoladę, która pasuje do zimy bardziej niż herbata. 

Wyczerpująco chyba było.

leksa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za pozostawione komentarze - motywują do dalszego blogowania. Ale jeśli chcesz napisać tylko "wejdziesz i poklikasz mi linki?" możesz nie komentować. Lubię krytykę (masochizm?), ale konstruktywną.
Jakiś temat do omówienia - pisz śmiało, może uda mi się o tym napisać!