sobota, 17 października 2015

Jak przekroczyć linię pomiędzy inspiracją a kopiarstwem?

Jak? Nie wiem. Nigdy nie przekroczyłam.


A przekroczyć łatwo, bo jest cieniutka. Jak? No właśnie.
Ostatnio trafiłam na bloga o marudzeniu. O dziwo nie był to mój blog. I również o dziwo - znam jego oraz jego autorkę - miał inną nazwę zaledwie kilka dni temu kiedy wchodziłam i sprawdzałam co nowego.
Hm. Może to zbieg okoliczności? Może. Może nie znam wystarczająco autorki - może tak być. Ale i tak zdaje mi się, że coś tu poszło nie tak. 
Inspiracje są spoko. Sama przeglądam internet w poszukiwaniu inspiracji - inaczej większość ludzi nie mogłaby funkcjonować. To rzecz normalna, można by nawet powiedzieć - ludzka. Gdzieś trzeba popatrzeć, żeby wiedzieć jak się fajnie ubrać, umalować, jaką zrobić sobie fryzurę. A no i przecież każdy z nas kiedyś musiał zasięgnąć gdzieś, żeby napisać dobre wypracowanie z polskiego! Inspiracją może być wszystko. I może tu właśnie jest problem? 
A co z kopiarstwem? Dobre pytanie. Jako wspaniały przykład można dać wspaniałego naszego poetę - Juliusza Słowackiego. Mało kto go lubi. Właśnie dlatego, że jego dzieła w większości są, brzydko mówiąc, "zerżnięte" od innych. "Balladyna"? Chyba już było. Czy tylko ja słyszę obijającego się o uszy "Makbeta"? "Kordian"? Imię łudząco podobne do bohatera III części "Dziadów" Mickiewicza. Czy przypadkiem nie był to Konrad? Czy zdarzenia z obu dzieł nie są co najmniej zbliżone? Aj aj, panie Słowacki, nie ładnie! 
Chyba właśnie dlatego porzucam szybko pisanie opowiadań. Bo w którymś miejscu zaczynam się zastanawiać, czy nie jest to podobne do innych książek, które przeczytałam. 
Może też dlatego nie lubię literatury młodzieżowej. Bo są do siebie podobne, sycą tylko młode dziewczęce umysły spragnione miłości. Ale o tym kiedy indziej, bo chyba odeszłam od tematu.
Wracając: rzucę jeszcze coś o muzyce, bo lubię i podobno się trochę znam (nie). Kiedyś czytałam pewien artykuł - pewnie wiele z was również - o inspiracjach muzycznych, które poszły o krok za daleko. Niby inny wykonawca, inny tekst, zupełnie inny teledysk... A jednak coś jest nie tak. Coś podobnie brzmi. Polecam lekturę tegoż artykułu, niestety link gdzieś się zagubił.
Temat został chyba wyczerpany, ale jak zwykle polecam się do dyskusji przy zielonej herbatce/soku porzeczkowym (niepotrzebne skreślić), jak kto woli.

A, i wybaczcie mi nawiązania do polskiego - ale rozszerzona matura z tego języka mnie wzywa ;)

leksa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za pozostawione komentarze - motywują do dalszego blogowania. Ale jeśli chcesz napisać tylko "wejdziesz i poklikasz mi linki?" możesz nie komentować. Lubię krytykę (masochizm?), ale konstruktywną.
Jakiś temat do omówienia - pisz śmiało, może uda mi się o tym napisać!